— W mikrokawalerce musisz tak planować przestrzeń, żeby mieć gdzie przechować rzeczy i się o nie nie potykać. Nie zostawisz na noc brudnych naczyń w zlewie, bo widzisz je z łóżka. I wyniesiesz śmieci, bo jak wylewają się albo gniją w koszu, to też nie zaśniesz. Mikrokawalerka to nie jest miejsce do życia dla pary. Zabija pozytywne emocje, sprawia, że presja, ciśnienie między dwojgiem kochających się ludzi rośnie z dnia na dzień. Ja wiem, że nasi rodzice w PRL-u w niewiele większych mieszkaniach niż to nasze wychowali jeszcze dwójkę dzieci. Ale ja po trzech miesiącach nie mogłam patrzeć na własnego męża — opowiada Agata, która przez prawie rok żyła z partnerem na 15 metrach kwadratowych.